Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 maja 2017

Walizki


Dziś chcę Was zachęcić do wykorzystywania starych walizek w swoich domach. Pewnie większość osób nawet nie pomyśli o tym, żeby ze starej wysłużonej walizeczki zrobić jakikolwiek przydatek. Bardzo często wyrzucacie je na śmietnik, a to może być taki fajny element wystroju. 


Czasem warto rozejrzeć się na przykład po strychu babci, albo znajomych. Pewnie coś się znajdzie. Jak nie walizka, to może kuferek albo drewniane pudło. Ja trochę ich już nazbierałam, odnowiłam i bardzo mi służą. Zwykle mają miejsce na szafie, w szafie, pod łóżkiem. Przechowuje w nich zimowe rzeczy, czapki, szaliki, rękawice. Niektóre są przeznaczone na zabawki, albo różnego rodzaju ,,przydasie". 



Poniżej moja ulubiona. Ptaszki to wzór z szablonu. Miała trochę ubytków na kantach, więc zamaskowałam je bawełnianą koronką. Ta walizka przeznaczona jest akurat na zabawki moich córeczek.




Nawet jak stan początkowy nie jest zachęcający, warto poświęcić trochę czasu i odnowić taką zdobycz. Jakiś czas temu pracowałam nad drewnianą walizką, która była mocno nadwyrężona.


Dziur po kornikach, że głowa mała. Zamki popsute i zardzewiałe, pokrywa oderwana, porozklejana i ogólnie całość w kiepskim stanie. 


Uznałam jednak, że warto spróbować ją odnowić.





Po klejeniu, szpachlowaniu, czyszczeniu, naprawianiu, malowaniu i dekorowaniu wygląda tak jak poniżej. 


Brakowało jednego narożnika, więc w tym miejscu zrobiłam zdobienie metodą decoupage. Teraz jego brak nie rzuca się w  oczy. 



A tak prezentuje się w towarzystwie drewnianej skrzyneczki. (Tu akurat nie na mojej szafie).



A to kolejne 



 Ta na dole czeka jeszcze na swoją kolej.



Mam nadzieję, że zainspirowałam Was choć troszeczkę. Tak  na większą zachętę zobaczcie jeszcze kilka zdjęć z sieci. 









Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i do następnego.

niedziela, 14 maja 2017

Fotel bujany

Dziś pokażę Wam nad czym pracowałam przez ostatnie dni. 


  Można powiedzieć, że prosto ze śmietnika przyjechał do mnie fotel bujany. Był bardzo zniszczony, ale za to forma niezwykle ciekawa. To fotel typu thonetowskiego. Proces jego powstawania jest niezwykle pracochłonny. Charakterystyczne drewno bukowe najpierw jest  gotowane lub poddawane parze wodnej w celu rozmiękczenia. Gdy  zrobi się plastyczne, umieszcza się je w metalowych półokrągłych formach, a następnie suszy. W procesie tym, sprawdziło się najlepiej drewno bukowe, ponieważ przenosi napięcia związane z suszeniem i nie pęka. Do tego uformowany kształt pozostaje trwały. Szkoda, że fotel który do mnie trafił, był tak mocno zaniedbany.



Bardzo zmoczony i ogólnie w opłakanym stanie.  Największy problem był  z siedziskiem, którego praktycznie nie było. Widać, że ktoś chciał ratować fotel, tylko zamiast ratanu czy rafii użył pasów tapicerskich. Niestety, te też nie wytrzymały próby czasu.



Problematyczne były również liczne, bardzo widoczne pęknięcia na giętych elementach. 


Stan ogólny normalnie nie zachęcałby do działania, ale że ja jestem z tych co lubi trudne przypadki, wzięłam się do pracy natychmiastowo. Te gięte elementy zauroczyły mnie już na starcie, dlatego praca nad tym fotelem była bardzo przyjemna. W pierwszej kolejności musiałam odkręcić oparcie i siedzisko i elementy mocno popękane. Klejenie, szpachlowanie i czyszczenie to następne etapy renowacji. 


Malowanie to już sama przyjemność. Na koniec skręcanie fotela i tapicerowanie . Częściowo takerem, a częściowo ręcznie. Oczywiście niezastąpione w tym przypadku były igły tapicerskie, które kiedyś już pokazywałam.


A to już skończone,  pastelowe dzieło w całej okazałości.