Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 grudnia 2019

Ludwik z liskiem

Kilka miesięcy temu kupiłam krzesło w stylu Ludwika. Miało być przeznaczone na sprzedaż, jednak tak spodobało się mojej córce, że prosiła żebym zostawiła je dla niej. Krzesełko trafiło do meblowej poczekalni. Nie miałam ani czasu ani pomysłu na nie. Wiedziałam tylko tyle, że musi być wyjątkowe. Pomysł zrodził się przed świętami w pewnym sklepie ze starociami. Znalazłam tam ręcznie haftowaną makatkę z liskiem. 









Od razu pomyślałam że będzie fajna na oparcie. Jeszcze tego samego dnia zabrałam się do pracy. Krzesło rozebrałam i wyczyściłam. 


Najchętniej zostałabym przy surowym drewnie, bo to idealnie pasowało mi do liska. Niestety córka miała inny zamysł. Stelaż w kolorze mięty i koniec kropka. Żadne argumenty się nie sprawdziły i  w rezultacie stelaż pomalowałam. Użyłam farby kredowej Vittorino od Agnieszki z HagArt w kolorze świeżej mięty. Farbę zabezpieczyłam lakierem. Później już nowa tapicerka, taśmy ozdobne i finisz. 






 

niedziela, 3 listopada 2019

Wieko maszyny SINGER

Będąc u pewnych klientów oglądałam meble, które miały trafić do mojej pracowni do odnowienia. Tak na początek postanowili jednak oddać w moje ręce wieko od maszyny Singer. 


Na górze wyrwane dziury po rączce.


 Połamane i mocno zniszczone boki.


Boki posklejałam a ubytki uzupełniłam masą plastyczną. Dla wzmocnienia i zakrycia dziur wykorzystałam giętką sklejkę, do której mogłam przymocować metalowy uchwyt. 


Ponieważ boki miały sporo zaszpachlowanych ubytków pomalowałam je czarną farbą, a dla nadania lekkości i ciekawszego wyglądu złotolem narysowałam elegancki wzór.


Wieko tak spodobało się klientom, że pozostałe meble robiliśmy już wszystkie w tej kolorystyce. 


niedziela, 12 maja 2019

Szafa - poręczna jednodrzwiówka

Do mojej pracowni zawitała staruteńka szafa. Poręczna jednodrzwiówka. Tak wyglądała już przed odbiorem. Zdjęcie zrobione na szybko przed odjazdem i niestety tło mało ciekawe :-)



Przybyła do mnie ciemna i ponura. 


 Dół mocno zjedzony i spróchniały.



Szafę odrobaczyłam, dorobiłam nowe nogi i listwę dolną, zaszpachlowałam ubytki, wyszlifowałam całość, na drzwiach i szufladzie wykonałam wzór z gipsu. Na koniec wszystko zawoskowałam i oto jest.


 

piątek, 3 maja 2019

Zielono mi i wygodnie

Tak na szybko, bez zbędnych wstępów i opowieści przedstawiam fotel w odcieniu butelkowej zieleni.


Zanim trafił w moje ręce był takim oto smutaskiem.


Trochę czyszczenia, sklejania, woskowania no i zmiana obicia zrobiły swoje. 





 

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Spod siekierki na salony

Dziś będzie o banalnym lampionie, który mocno zmęczony miał odejść w zapomnienie. Patrząc teraz na  niego można by rzec, że przeżywa swoją drugą młodość. Ja jednak wiem, że to już emerytura, ale zasłużona i spędzana w zacnym gronie.



Tytułowy bohater był na służbie w pięknym ogrodzie, gdzie przez wiele lat cieszył oczy swoich właścicieli . Niestety wiatr, deszcz, słońce i mrozy nie były dla niego łaskawe. Zniszczyły go i doświadczyły bardzo niemile. Na jego miejsce pojawiły się młodsze i ładniejsze egzemplarze. Silna depresja powoli dawała się we znaki i tak odsunął się w cień czekając swego końca.


Trafił do mojej pracowni w ciężkim stanie z marnymi szansami na przeżycie. Dłuższą chwilkę zapatrzyłam się na niego. Patrzyłam, patrzyłam, aż w końcu mówię : chłopie, bierz się w garść, będzie dobrze - obiecuję. 


Baba każe więc się poddaje, bo cóż mu pozostaje. Tu oderwałam, tam przykleiłam, co nieco posklejałam, trochę pogłaskałam papierem ściernym i rzuciłam nań farbę podkładową. Po długiej operacji złapałam szydełko, białe nici i zszywałam zdruzgotanego pacjenta  po przeszczepach.


Już po tych zabiegach poczuł się dużo lepiej i nabrał chęci do życia. Na finiszu cudownego ozdrowienia dostał ode mnie w prezencie  miętowy pastelowy odcień. 


Gdy wrócił do swojego domu troszkę się bał, że znów trafi na podwórko i noce będzie spędzał pod gołym niebem. Jakże był szczęśliwy gdy się okazało, że emeryturkę spędzi w salonie. Do tego jeszcze w towarzystwie skrzyni, którą de facto też ja zmalowałam, podobnie jak dwa mniejsze różowe lampiony. 


Pozdrawiam

czwartek, 10 stycznia 2019

Magia przeszłości czyli kolejne prlki na moją nutę

Wielokrotnie mówiłam o tym, żeby dobrze zastanowili się nad tym, co mamy w posiadaniu i zamiast wyrzucać to po prostu przerobić. 
Dziś w ramach inspiracji pokazuję kolejne fotele, które udało się przywrócić na salony.



Zwykle wszystkie te stelaże drewniane mają grubą warstwę lakieru, którą ciężko zeszlifować. Te bordowe egzemplarze stały bardzo długo pod gołym niebem i cały lakier sam zszedł. Jak dla mnie super, bo czyszczenie poszło bardzo sprawnie.


 Sprężyny i całe wnętrzności wyrzuciłam. 


 Nie będę zanudzać przebiegiem całej metamorfozy  tylko pokażę efekty końcowe. 


Zawsze jak zostają mi jakieś skrawki materiałów to do kompletu szyję podusie. 



A jaką ma się satysfakcję z wykonanej pracy jak się słyszy komplementy w stylu ,, no ma kobita głowę" . Prawda, że to urocze ? :-) 

 I dla porównania stan  przed i po.



Kolejne fotele z tej samej epoki tylko w bardziej ożywionych barwach. 



Robiłam je dla siebie, chociaż nie bardzo miały gdzie stanąć. Obszywane z jakiś resztek, które mi pozostawały. Starczyło materiału na poduszki ale brakło niestety na jedne plecy. Ale czy to ma znaczenie? Przecież można zrobić inne, a co tam, kto mi zabroni? 


Nogi były trochę czarne na końcach, bo stały w wilgoci. Na to też znalazło się rozwiązanie. Domalowałam skarpetki.


Tu przed i po metamorfozie


Fotele tak spodobały się jednej klientce, że postanowiła kupić je ode mnie. Pozdrawiam Panią Agnieszkę i dziękuję, że nie muszę się martwić gdzie mam je postawić. 

Miałam już zakończyć post, ale jeszcze dorzucę jeden fotelik. Ten sam przedział czasowy, więc jak najbardziej pasuje. 







I jak myślicie? Ma kobita głowę, czy to raczej z serii upadła na głowę?