Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 stycznia 2019

Magia przeszłości czyli kolejne prlki na moją nutę

Wielokrotnie mówiłam o tym, żeby dobrze zastanowili się nad tym, co mamy w posiadaniu i zamiast wyrzucać to po prostu przerobić. 
Dziś w ramach inspiracji pokazuję kolejne fotele, które udało się przywrócić na salony.



Zwykle wszystkie te stelaże drewniane mają grubą warstwę lakieru, którą ciężko zeszlifować. Te bordowe egzemplarze stały bardzo długo pod gołym niebem i cały lakier sam zszedł. Jak dla mnie super, bo czyszczenie poszło bardzo sprawnie.


 Sprężyny i całe wnętrzności wyrzuciłam. 


 Nie będę zanudzać przebiegiem całej metamorfozy  tylko pokażę efekty końcowe. 


Zawsze jak zostają mi jakieś skrawki materiałów to do kompletu szyję podusie. 



A jaką ma się satysfakcję z wykonanej pracy jak się słyszy komplementy w stylu ,, no ma kobita głowę" . Prawda, że to urocze ? :-) 

 I dla porównania stan  przed i po.



Kolejne fotele z tej samej epoki tylko w bardziej ożywionych barwach. 



Robiłam je dla siebie, chociaż nie bardzo miały gdzie stanąć. Obszywane z jakiś resztek, które mi pozostawały. Starczyło materiału na poduszki ale brakło niestety na jedne plecy. Ale czy to ma znaczenie? Przecież można zrobić inne, a co tam, kto mi zabroni? 


Nogi były trochę czarne na końcach, bo stały w wilgoci. Na to też znalazło się rozwiązanie. Domalowałam skarpetki.


Tu przed i po metamorfozie


Fotele tak spodobały się jednej klientce, że postanowiła kupić je ode mnie. Pozdrawiam Panią Agnieszkę i dziękuję, że nie muszę się martwić gdzie mam je postawić. 

Miałam już zakończyć post, ale jeszcze dorzucę jeden fotelik. Ten sam przedział czasowy, więc jak najbardziej pasuje. 







I jak myślicie? Ma kobita głowę, czy to raczej z serii upadła na głowę?  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz