Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 kwietnia 2017

Fotel pradziadka

Wiem, że dużo osób widziało już mój fotelik. Dziś chcę  przybliżyć jego historię.


Pochodzi z pewnego pałacu, ale nie powiem Wam dokładnie z jakiego, bo jeszcze ktoś upomni się o swoją własność . Jakimś cudem trafił do mojego pradziadku i przez wiele lat mu służył. Nie obchodzono się jednak z nim ze specjalnym pietyzmem. Po prostu, krzesło jak krzesło. W końcu był już w takim stanie, że postanowiono zrobić z niego opał. Zdążyłam w ostatniej chwili. Wyciągnęłam go z komórki na węgiel. Popękany, bez siedziska, zmalowany brązową emaliom i w opłakanym stanie. 



Najbardziej obawiałam się o popękane elementy. Nie wiedziałam czy dam radę je posklejać, tym bardziej, że drewno w ogóle nie chciało się poddać. 




Za pomocą zacisków stolarskich i kleju Rakoll, jakoś to posklejałam. Później przyszeczas na szpachlowanie, a następnie czyszczenie. 


W oryginale nie ma tapicerki na oparciu, tylko wyprofilowane drewno. Ja postanowiłam jednak dołożyć trochę od siebie. Wyposażyłam go w gąbkę, i tym sposobem zrobił się wygodniejszy. Klasy dodały gwoździe ozdobne, które zasłoniły zszywki od takera.


Jak widać klejenie i szpachlowanie nie wyszło tak źle. Nie jest idealnie, ale nie rzuca się to w oczy.

  
Ponieważ lubię podkreślać drobne elementy, wszystkie śruby pomalowałam złotą farbą.


Fotel pięknie zgrał się stylistycznie ze stolikiem. Miałam go dużo wcześniej, ale nie eksponowałam nigdzie. Teraz cały komplet wita wszystkich gości, wchodzących do mojego domu.



Mogę się jeszcze pochwalić, że mój fotelik wygrał w konkursie organizowanym przez Paulę Pinkę, która ma swoją pracownie renowacyjną w Łodzi. Założyła grupę na Facebooku pod nazwą ,,babski refreszing". Tam pochwaliłam się swoją pracą, i udało się :-) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz