Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 sierpnia 2017

Kufer

Wreszcie nadarzyła się okazja, by móc popracować nad mebelkiem, jaki mi się marzył do odnowienia. Kufer nie jest moją własnością, więc stylizowałam go pod upodobania właścicielki. Od razu ustaliłyśmy, że ma być w tonacjach biało niebieskich. Jak zwykle zdjęcia końcowe robię na szybko przed samym odbiorem. Jakoś nie mogę zebrać się z tym wcześniej. 



Zanim nabrał takiego wyglądu, musiał dostać trochę w kość ode mnie. W oryginale kuferek był ciemny. 


Miał zdobienie, na którym na szczęście nie zależało właścicielce. 


 Mówię na szczęście, bo gdyby ten wzór miał zostać, to nie wiedziałabym jak mam się za to wszystko zabrać. Takie ozdobniki powstają bowiem, przez nałożenie na siebie dwóch różnych kolorów. Pierwszym pokrywa się całość mebla. Następnie maluje się mebel drugim kolorem, ale w taki sposób żeby nie zakrywać całości. Wierzchnia warstwa jest tak nakładana aby tworzyła wzór. 

Stan techniczny kufra oceniłam na dobry. Nie miał połamanych elementów i rażących uszczerbków. Trochę dziur po kornikach i  dużo zadrapań.




  Największym problemem było wieko kufra. Pomiędzy deskami pojawiły się dość widoczne szczeliny. 



Po opaleniu farby i zeszlifowaniu wszystkiego, wyszła na jaw duża liczba dziur po kornikach. Nie były wcześniej widoczne pod warstwą ciemnej farby. 


Musiałam wkroczyć do akcji z preparatem, na wszelkiego rodzaju żyjątka drewnolubne. 


Żeby dostać się w szczeliny, używałam strzykawki z igłą. Później pędzlowałam całość.


Na koniec kornikowej walki, wszystko szczelnie zestreczowałam i pozostawiłam na dużym słońcu. Tak naprawdę, to na porządnym upale.


Po tych zabiegach, przyszła kolej na klejenie i szpachlowanie ubytków. 


Ponieważ nogi kufra i czołowa deska w podłodze, były mocno skorodowane, postanowiłam je wymienić. Najpierw zrobiłam tekturowy szablon, a później za pomocą wyrzynarki docięłam nowe nóżki. 

 
Z deską pojechałam już do stolarza. Niestety nie mam odpowiednich sprzętów, aby takie rzeczy zrobić .
Jak wszystko miałam już wyszlifowane, przyszła kolej na klejenie całości.



Ostatni etap jest zawsze najbardziej satysfakcjonujący. Malowanie i zdobienie sprawia mi najwięcej frajdy. Wymyśliłam, że wykorzystam szablon z wzorem mandala. Oparty jest na kole i przypomina haftowaną serwetkę.

 Zabawa wyglądała tak.


 Musiałam zrobić sześć takich wzorów. Troszkę z tym schodzi, bo trzeba stemplować szablon prawie suchym pędzlem. W przeciwnym razie, farba podcieka pod spód i zamazują się poszczególne elementy wzoru.






Dwie poprzeczne dziury, które były na wieku, postanowiłam zamaskować, aby nie dostawał się tam kurz. Wykorzystałam plastikowe listwy, które później zamalowałam.



Od spodu, listwy wzmacniające okleiłam taśmą ozdobną, odpowiednią do ludowej stylizacji. 
 

Uroku dodają okucia, w które wyposażyłam kufer. 







Po skończonej pracy, planowałam sobie sesję zdjęciową kuferka na zielonej trawce. Jak zwykle, albo pogoda nie sprzyja, albo nie mam na to czasu. W tym wypadku niestety było jedno i drugie. 


Pozdrawiam serdecznie i do następnego.

6 komentarzy:

  1. Blog o amatorskim odnawianiu mebli? Ten kufer to nie jest amatorstwo - to jest zawodowstwo! Przepraszam - ZAWODOWSTWO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej miło mi to słyszeć, musiałam głośno to sobie przeczytać bo aż nie mogę uwierzyć. Dzięki wielkie za dobre słowa.

      Usuń